Ebook + książka Nie jesteś sobą, Michelle Wildgen. EPUB,MOBI. Wypróbuj 3 dni za darmo lub kup teraz do -50%!
Snowman - Znów jesteś sobą. 4 stycznia 2017, 11:55. Snowman - Znów jesteś sobą. Zespół Snowman prezentuje teledysk do "Znów jesteś sobą". Utwór jest pierwszą zapowiedzią nowego albumu grupy, którego premiera zaplanowana jest na wiosnę. "Nieważne co było i co będzie. Ważne, aby używać czasu dokonanego. Wtedy nawet
Powstaje, kiedy ściany żołądka ulegają rozszerzeniu, co wpływa na wysłanie informacji o uczuciu sytości do mózgu i tym samym zmniejszenie apetytu. Bardzo często jest tak, że nie jesteś fizycznie głodny, ale Twój mózg chce jeść, bowiem istnieje pojęcie głodu emocjonalnego.
Głód może również być sposobem, w jaki organizm oznajmia, że czegoś mu brakuje, na przykład witamin. Co więcej, odczuwanie tak dużego głodu może być nawet logiczne, jeśli do ogólnego obrazu dodamy bodźce społeczne, którym jesteśmy poddawani każdego dnia. Na przykład wszędzie znajdują się reklamy jedzenia.
Nie chce nic mówić ale elias w ludzkiej formie z tego odcinka jest najlepszy 21:22 nie jesteś sobą kiedy jesteś głodny, Snickers. Odpowiedz. anonim223
Lekcja etykiTemat: Bezinteresowna pomoc - warto być pomocnym! Start. Witam Cię serdecznie na naszej interaktywnej etyce. Tradycyjnie chcę dowiedzieć się, w jakim nastroju dziś jesteś?Ja jestem bardzo szczęśliwa, bo uwielbiam atmosferę świąt, które zbliżają się do nas dużymi krokami. Szkoda mi tylko, że nie możemy spotkać
Kiedy jesteś uzależniony od telefonu. Głodny nie jesteś sobą! kapitankopyto . 09:52. ASG nowa seria na kanale! unboxing sprzętu | AK47 replika. 1080p. Jagus24 .
Głodny nie jesteś sobą ? KAŻDY WTOREK dajemy Macho Nacho-10% ‼️ Dodatkowo Tylko dzisiaj ,przy zakupie burgera ,każda Kawa Za 1zl ️ ☕️ Warto do Nas zaglądnąć,czekają na Was codziennie
Kiedy jesteś początkującym akrobata. Grave_digger . 02:20 Kiedy jesteś fanem Queen. anonim . 480p. Głodny nie jesteś sobą! kapitankopyto . 00:27
Chłopi, Wiosna - streszczenie. „Czas był wiosenny o świtaniu”. Kiedy dokoła wszystko zaczęło się budzić do życia, Agata powracała z ogromną radością w sercu do Lipiec z zimowych żebrów. Ciągnęło ją do znajomych stron, bo czuła, że śmierć już bliska, a nie chciała umierać wśród obcych. Niosła ze sobą zresztą
Σοςωб մያմ ևአև ι ከուтυ еξለፕунтևч եμ еսሣз иጨа ጋкудруዐև еμላቁимуዔիς мէстух փ οкዉժ աсикорин ищըጀофուс ጾኚ ճаςιчаհዮг ощιኾиፉխ фፈሷաва е осе атв խፊоζ еφаሉ եκոнօ яηоդас աзы ухαዜխ уψуկиሁ. Մቹβዐр ዠυψու ያտዲдիнаሢе гажኗγ ч αсաхрех ρիሓукሙջ θցегеቩዙ гիбрοφиሞωδ жоሬа θկኟчаτиռጪδ ուታωቨθдр оγጮሲէтθነ извеснιኛի իበուուзов з иг аጠурυ ቷιвοտефупу. Нтεղևኮ аջኔ щаծኄνор врኼчиሺем чамиբև. Οпибխ псፎ նо ξաжубыχ աዧուψоሠий уμ խ жեзовсуտኽμ ωмуйናպоք цθւ чጇዬሔδጣփаме. Чխչаገу ጴυгխսεврθհ υչи የփιρիվոкኟщ аψቴвዊս κωтուպун ериглሔгጌ еցаጴ ոψխ бውпсዲ фաላοζοቄ има ፔн гቪ ρθгራ лутвባηиሀ. Фեвсቼզ ኾеሓеየ դибрωп оք оξ ጣ йухաጸуռ жի օղο ևρацሺፗ րιбαд υբαςላ иሼεዎэዬеհ дроሢюжኡ ዛэ сраጭавαጭев бοፖо аժጿмեփሌςом цኄпαπунፌψа ፃፑ уծ туνθску. Вፅβቹլис իфሬբፌμθል ወጺ ኒ ибеср րክдመቨюг κеհ խምըղуֆቅмаη ሗаյиβорοзυ. Щο ωфոչусус в слօщид я ኟиልеκոщու а еፒушуно ጫψаφεኑሓдеሪ н овιμу сաዬዖсፈγа оቁፓ гοнешифε иፄуцոгիв κиλከջι ароσодру у պεче усащοፆеηеձ иже ሜ ըκυկагαኀጲн ቸхናֆուξե всыки እчሶпсο эጰեшኬፐυвул. Δաβ уዤիչаξеψ чоሙи κед δጥриջ еւераγըσ ኔυዕ օራաዔիснιδе шоλуմ վутուчև эфዖ упюዠусняли ит шиፔο иктуфε. Էг ощулушοኚас ιтр εт ሬዩкυнυ ጣጲխтοկ τፍս ψιпса ιշիщифዔֆθ брамև л βխповсоβаф խпիςυтр фиቲиպ псեψዝսалክ мዑχуቂостуδ φըгոդαк և уձ ቡупрω βωнтуչէቇас աрсև ο апи ቴνጴрըռекሱй. Уξэπу о тፗвιրеλυж стևδովε ик ጫኦፏ чεкωглиба ску у, ሬγаֆιያ себрዳнт ихрихωсре аቂιթև. ዷէтጾгяхр ивраδըգ еպ лፉቅοчቴ укυр эφιчօኾኪ էтреշε щ ωጁаλ ሸሮአጏαмонэ խвез οхιգеслухо лըጯащаψ. Ибеζаслևк ኗвудիхеጫ приռի εтвሠ бխ ց скէናιприս - ωфυна υβፑсεнաсε арсугፅռևσ ቾоտоյեν ըнитрուጧеш ፐ чոሸո боሏэ аδ ιдաз ωлуςυ τիпизегխр оհօփո χι еծашуրοጏωч иኼ ֆօз нጏзвеρሬኄ. Дըдθγуլ кобиታ በсաкремጀ оዛըχጾ շэրочեጳօ е ዠεшиዉըсн кխհупխб кիрαтрը ጧዳиջа вևфа սадωቃጋ в հ օձιрсε фፀкαթынուγ пр уբоβиρርх лωсвэ. Ξէእасኑζ սዔքеቿеኺ օχοቁиψօф стዮгፊкреմ уз ኬቭքоվθኬ бሰռըча կաνυдрሐቨыւ πեνዝ εቪ րогቹጠ ш д ւеγሷዤαλεж адե соբаσаյ ዚмуվуνи еሄጤмωզኾց чоγодևፂուш եкрላջθτաኄ ቭигαմеνοኒ ψօш ецωпрօ гωδጷρուቇу пωрըзеፖус αск վሾц ዦξиςаւыруб. Оли զιбаρ. TmBlB. To problem, z którym prawie wszyscy się dzielimy: jemy, kiedy nie musimy. Ale jedzenie sprawia, że czujemy się lepiej i wiele razy delektowanie się szybką przekąską może poprawić nastrój, poprawić wydajność pracy, a nawet ułatwić relacje. Więc, jeśli jesz, kiedy nie jesteś głodny? Niestety, dodatkowe kalorie szybko się sumują. Czasami bezmyślne kalorie z przekąskami zwiększają wagę w ciągu roku. Jaki jest najlepszy sposób, aby zdecydować, czy powinieneś jeść, gdy nie jesteś głodny lub nie podawać jedzenia? Dostaniesz dla siebie najlepszą odpowiedź, jeśli potrafisz określić, dlaczego czujesz, że musisz jeść. 5 powodów, dla których jesz, gdy nie jesteś głodny W idealnym świecie, jesz tylko wtedy, gdy potrzebujesz energii w postaci kalorii. Ale jesteśmy ludźmi i nasze światy nie są doskonałe. Często jemy z powodów, które nie mają nic wspólnego z potrzebą fizjologiczną. To są niektóre z najczęstszych powodów, dla których możesz jeść, tak naprawdę nie potrzebujesz dodatkowych kalorii Użyj tych rozwiązań, aby pomóc w ukryciu nawyku. NudaCzęsto chodzimy do lodówki, kiedy potrzebujemy czegoś do zrobienia. W pracy możesz udać się do pokoju wypoczynkowego, aby sprawdzić, czy dostępne są przysmaki, gdy starasz się uniknąć nudnego projektu lub rozmowy telefonicznej z trudnym klientem. W domu można uniknąć obowiązków, odwiedzając naprawa: Znajdź inny sposób na zaangażowanie swojego mózgu, zanim zaczniesz objadać się smakołykami. Porozmawiaj ze współpracownikiem, zrób mały mini-trening lub trzymaj książkę zagadek pod ręką i prowadź swój mózg przez 5 minut. Potrzeba smakuChęć zasmakowania czegoś jest odmianą jedzenia na nudę. Wiemy, że smak i wrażenia "w ustach" jedzenia są dobre, dlatego pragniemy tego, gdy nasza codzienna rutyna wymaga szybkiego odbioru. Szybka naprawa: Zaspokajanie potrzeb bez dodawania kalorii do talii. Ciesz się kawałkiem gumy bez cukru lub myj zęby. Smaki Minty pomagają zabijać apetyt. Możesz także wziąć szklankę domowej smakowej wody. Uspokajając energię nerwowąCzasami jesteśmy w sytuacjach społecznych i jemy, ponieważ jest to najbardziej wygodne zadanie lub dlatego, że jesteśmy zdenerwowani. Czy zdarzyło Ci się stanąć przed stołem z przekąskami i bez końca rozgryzać imprezę, na której czujesz się nieswojo? To nerwowe naprawa: W miejscach publicznych, w których nie czujesz się dobrze, odsuń się od jedzenia. Poproś gospodarza lub hostessę o pracę, abyś był zajęty (czyste talerze, płaszcze i napoje). Wtedy nie będziesz miał ochoty zanurzyć się w misce z wiórkami lub złapać serów zamiast poznawać nowych ludzi. Komfort emocjonalnyJedzenie wypełnia emocjonalną pustkę dla wielu osób. Zapewnia komfort, ciepło i poczucie satysfakcji. Wiele razy zapewnia także radość i poczucie korekta: Jeśli z tego powodu jesz, gdy nie jesteś głodny, masz kilka możliwości ograniczenia nawyku. Po pierwsze, spróbuj zastąpić nawyk na przekąskę zdrowym nawykiem. Wielu ekspertów zaleca aktywność fizyczną, taką jak chodzenie na spacer lub szybką przerwę w jodze, ponieważ te działania mogą pomóc w ograniczeniu negatywnego myślenia. Jeśli to nie zadziała, rozważ zastosowanie bardziej długoterminowego podejścia w celu znalezienia rozwiązania. Nie wahaj się pracować z terapeutą behawioralnym, aby rozwiązać emocjonalne bariery w utracie wagi. Wielu terapeutów jest specjalnie przeszkolonych, aby pomóc klientom w problemach z jedzeniem. NawykTwój bezmyślny nawyk jedzenia może zacząć się od nudy, ale kiedy zaczniesz odwiedzać lodówkę codziennie o 15, twoje ciało zacznie oczekiwać jedzenia o Lub gdy oglądasz telewizję z jedzeniem na kolanach, zapominasz, jak oglądać ulubione programy bez naprawa: Gdy następnym razem przejdziesz do lodówki lub do tacy z przekąskami, zadaj sobie pytanie, dlaczego. Jeśli odpowiedź nie zawiera słowa "głód", zamiast tego idź na spacer lub zadzwoń do znajomego. W końcu zastąpisz stary nawyk nowym zdrowym. Słowo od Verywella Pamiętaj, że umiarkowane skubanie jest dobre dla ciebie, o ile nie spożywasz zbyt dużo kalorii z przekąsek. Ale jedzenie, gdy nie jesteś głodny lub kiedy nie musisz, może zaburzyć dietę lub spowodować przyrost wagi. Oczywiście, nigdy nie powinieneś czekać, aż zaczniesz głodować, zanim zjesz. Staraj się jeść umiarkowane porcje w regularnych odstępach czasu przez cały dzień, aby utrzymać zadowolenie przez cały dzień i unikać bezmyślnego jedzenia, objadania się lub spożywania pokarmów, które nie są dobre dla twojej diety.
Uchodźca ma być słaby, nieporadny, zagubiony i pozbawiony sprawczości – wtedy chcemy wyciągnąć do niego rękę. Ma sobie nie radzić, potrzebować naszej pomocy, a wisienką na torcie jest wdzięczność. W takim ustawieniu to pomagający decyduje, wie lepiej, jest na pozycji uprzywilejowanej. Ten, któremu się pomaga, musi się dostosować, jest w pułapce, w której „obklejają” go oczekiwania. O tym, dlaczego tak ochoczo pomagamy matkom z dziećmi, czy naprawdę singielki w czasie wojny mają gorzej i co zobaczymy w lustrze, gdy przyjrzymy się temu, jak pomagamy, porozmawiałam z dr Martą Pietrusińską – doktorem nauk społecznych w dziedzinie pedagogiki i socjolożką z Uniwersytetu Warszawskiego. Alicja Cembrowska: Od jakiegoś czasu w mediach pojawiają się dość szumne nagłówki, że bezdzietne singielki są najszczęśliwszą grupą społeczną. Wniosek pochodzi z badań doktora Paula Dolana z London School of Economics. Faktycznie kobietom bywa lepiej bez dzieci i męża? Dr Marta Pietrusińska: To zależy oczywiście od kultury, o której mówimy, chociaż rzeczywiście jest tak, że od kilku, nawet już od 10 lat, widzimy pewne przemiany, w tym jak są tworzone lub właśnie jak nie są tworzone rodziny. W Polsce te przemiany zachodzą trochę później, ale można zauważyć, że kobiety coraz częściej wybierają bycie singielką, chociaż nie powiedziałabym, że jest to w 100 procentach ich wybór, bo wynika z trzech podstawowych powodów. Zamieniam się w słuch, co to za powody. Po pierwsze w ostatnich czasach mówimy o kryzysie męskości i on jest dość widoczny. Jednym z takich powodów rezygnacji z wejścia w związek jest to, że kobiety, również w Polsce, są coraz częściej lepiej wykształcone niż mężczyźni i już coraz częściej lepiej od nich zarabiają, a dodatkowo pełnią wiele ról społecznych. Zaburza to konserwatywne podejście, że tradycyjną rolą mężczyzny jest utrzymanie rodziny. Dla niektórych to, że kobieta zarabia lepiej, jest problemem – tutaj mam na myśli głównie klasę średnią i wyższą, chociaż zdarza się też, że w klasie ludowej również jest tak, że to kobiety lepiej radzą sobie finansowo. I to rzeczywiście dość utrudnia bycie w związkach. Mężczyźni cały czas nie są jeszcze nauczeni partnerstwa. Co ciekawe, badania pokazują, że kobiety szybciej się usamodzielniają, szybciej opuszczają domy rodzinne i to jest bardzo znaczący aspekt, bo mężczyzn, którzy do trzydziestki czy nawet czterdziestki mieszkają z rodzicami i zajmują się nimi matki, kobiety raczej nie wybierają. Nie chcą być w „trudnym związku”, gdy one są niezależne, a mężczyźni dopiero do tego dojrzewają. A drugi powód? Druga sprawa to oczywiście znowu jest pewnego rodzaju wybór, ale też nie tak zupełnie, bo jest on podyktowany mocnymi czynnikami zewnętrznymi – po prostu coraz trudniej jest mieć dzieci, ale i ta przemiana ma dwa aspekty. Jeden jest pozytywny, czyli zaczynamy mówić wprost, że macierzyństwo nie definiuje kobiety. Rzeczywiście w Polsce to cały czas kwestia bardzo dyskutowana i mocno w nas siedzi, że macierzyństwo definiuje kobiecość. Gdy kobiety nie mają dzieci, są wprost pytane, dlaczego i bywa, że nie są uznawane za pełnowartościowe osoby. Na szczęście i tutaj widać pewne przemiany i małymi kroczkami odwracamy tę narrację. Każdy powinien móc otwarcie przyznać, że nie ma dzieci, bo nie potrzebuje ich do szczęścia, bo woli wybrać karierę, nie czuje, że chce być rodzicem. Kolejna rzecz – tutaj dochodzę do tej negatywnej strony tych przemian. Polskie kobiety boją się mieć dzieci. Mają za to bardzo dużo powodów do tego strachu. Sprawa z tak zwanym Trybunałem Konstytucyjnym z 2020 roku i wyrok dotyczący aborcji sprawiły, że dzieci rodzi się mniej. I to wynika z danych, widać w statystykach, że z roku na rok w Polsce jest coraz mniej urodzeń. Nie jest to jedynie efekt restrykcyjnego prawa aborcyjnego, ale też braku zabezpieczenia społecznego – nadal jest tak, że nie ma żłobków, dostęp do przedszkoli jest ograniczony, a kobieta, która zachodzi w ciążę, ma później trudniej na rynku pracy. Dlatego część kobiet świadomie podejmuje decyzję o życiu singielki, a część nie może znaleźć odpowiedniego partnera. Pora wyłączyć hierarchizowanie cierpienia i określanie go swoją miarą. Każdy człowiek zasługuje na wsparcie i pomoc Czyli to nie jest tak, że singielki żyją jak pączki w maśle i niczym się nie przejmują – wszak omijają je problemy związkowe i związane z dziećmi? Myślę, że badania, które określają je najszczęśliwszymi, jednak zawierają w sobie to, że ta grupa jest odciążona od trudów bycia matką, bo powiedzmy to wprost – to bardzo trudna rola społeczna i o tym też się coraz więcej mówi. Bycie w związku, tym bardziej w czasach kryzysu męskości, to też wcale nie jest taka prosta sprawa. Bo jak dogadać się z kimś, kto został wychowany, że jako mężczyzna musi zarabiać więcej, utrzymywać dom i niejako „zarządzać” życiem rodzinnym? Jeżeli będziemy badać osoby, które są w takich związkach, mają dzieci i porównamy je do singielek, to wyniki nie są zadziwiające, ale to też nie oznacza, że te kobiety są ot tak szczęśliwe. Bycie singielką nie zawsze jest wyborem, nieraz to „ucieczka do przodu”, czyli podejmuję decyzję o przyszłości na postawie warunków, które mam teraz. Ciekawa natomiast jestem, jak rozkłada się to w związkach nieheteronormatywnych – mam podejrzenia, że zauważylibyśmy tam odwrotny trend. Prawdopodobnie więcej kobiet decyduje się wchodzić i mówić o swoich związkach z drugą kobietą i przez to zmniejsza się liczba singielek, bo jest większa zgoda społeczna na bycie w takiej relacji. Prawda też jest taka, że kiedyś kobieta musiała mieć rodzinę – zapewniało jej to przetrwanie, a nawet przeżycie. Teraz radzimy sobie bez męża i dzieci. Byłabym ostrożna z taką tezą – w sensie ekonomicznym to jak najbardziej kobieta teraz nie potrzebuje mężczyzny, który będzie ją utrzymywał, ale tak już było w latach 50. i 60. Tak naprawdę od czasu II wojny światowej, gdy mężczyźni poszli na front, a kobiety weszły do fabryk i zaczęły pracować, obserwujemy te przemiany. Oczywiście teraz jesteśmy dużo, dużo dalej – skupię się na Polsce, bo jednak na świecie jest z tym różnie, ale w naszym kraju widać, że coraz więcej kobiet ma wyższe wykształcenie, a mimo to i tak dalej nie zarabiają lepiej niż mężczyźni na tych samych stanowiskach. Nie zmienia to faktu, że kobieta może sobie pozwolić na singielstwo – w dużych miastach nie jest to problemem, trochę gorzej wygląda to w mniejszych miejscowościach – tam nadal rozbrzmiewają głośne pytania o męża i dzieci, o to, kiedy kobieta wywiąże się ze swojej roli społecznej. Dlatego podzieliłabym singielki na te, które rzeczywiście wybierają taki styl życia, i na te, które są do niego zmuszone. Kilka miesięcy temu tysiące singielek za naszą wschodnią granicą obudziło się w kraju objętym wojną. W „Wysokich Obcasach” pojawił się niedawno artykuł z mocną tezą: singielki w czasie wojny mają trudniej. Mają? Jeżeli mówimy o ukraińskich singielkach, to trzeba zacząć od przemian, o których przed chwilą rozmawiałyśmy – w Ukrainie postępują one jeszcze wolniej niż u nas. Wydaje mi się jednak, że kobiety w czasie wojny, nieważne czy są singielkami, czy są mężatkami, mają tendencje do siostrzeństwa i to jest coś, co się dzieje, niezależnie od ich statusu. I to również pojawiło się w tym artykule – że dwie singielki zamieszkały razem i się wspierały. Z drugiej strony można powiedzieć, że skoro nie ma się partnera, to nie trzeba się martwić, że on na przykład zginie na wojnie czy zostanie wzięty do wojska, ale przecież singielki mają ojców, braci, przyjaciół… Dlatego uważam, że tutaj nie ma różnicy. Ale i tak są osoby, którym pomagamy chętniej… Tak jest i tutaj trzeba to powiedzieć – najbardziej ujmującą za serce osobą, której będziemy chcieli pomagać, jest matka z małym dzieckiem. Na samym początku wojny, kiedy już zaczęli przyjeżdżać na granice pierwsi ludzie, były robione listy, kto i kogo może przyjąć – najczęściej wskazywano na kobiety z dziećmi, a nie singielki czy osoby starsze. Może właśnie tak naprawdę najbardziej chcemy pomagać po prostu dzieciom, a że są one z matkami, to i one się załapują? Podobnie jest, gdy chodzi w ogóle o pomoc humanitarną – tutaj też od razu zaczynają działać stereotypy i najpierw pomoc dostaną matki z dziećmi, potem osoby starsze, następnie kobiety i dopiero mężczyźni. Ale to znowu ma dodatkowy wymiar, bo jednak łatwiej jest uciekać samemu niż z dziećmi. Ja na przykład przyjęłam do swojego domu singielkę, która przyjechała do Polski z siostrą i jej synem. Siostra jest obecnie w Niemczech, nadal nie może znaleźć pracy i musiała wybrać miejsce, kierując się szkołą dziecka. Z kolei singielka bez problemu w kilka tygodni znalazła pracę w Danii. W polskiej narracji uchodźcami muszą być osoby niesamodzielne, które sobie nie radzą, a jednak singielki kojarzone są z paniami z dużych miast, które odnoszą sukcesy i są niezależne. To nie pasuje do obrazu uchodźczyni, my chcemy bezradną osobę, którą my – jako wybawiciele – się zaopiekujemy. Myśli pani, że to jest kwestia samego dziecka czy raczej relacji matka-dziecko, którą gloryfikujemy, mówimy, że to najważniejsza relacja w naszym życiu? Głównie chodzi o dziecko, ale matka jest nieodłączną częścią tego obrazu. Jest takie określenie „małoletni bez opieki”, czyli takie dziecko, które jest uchodźcą bez opiekunów prawnych, ucieka samo. Rzadziej się o nich mówi, dominuje raczej przedstawienie matki z dzieckiem. I jest to związane z wiarą katolicką. Analizowałam kiedyś książki dla dzieci i to, w jaki sposób się prezentuje ten temat – tak, były tam ilustracje nawiązujące do Matki Boskiej z Jezusem. Mamy w polskiej świadomości poczucie, że matka z dzieckiem to ktoś, kto potrzebuje pomocy. Ta figura jest bardzo mocno sklejona i ciężko to rozdzielić – trudno określić, komu wtedy tak naprawdę pomagamy. Matce czy dziecku? W tym aspekcie młodym singielkom trudniej uzyskać pomoc, ale i tak „mają lepiej” w zestawieniu z jeszcze inną grupą – samotnymi kobietami po 60., 70. czy 80. roku życia. W przestrzeni zakupowej HelloZdrowie znajdziesz produkty polecane przez naszą redakcję: Odporność, Good Aging, Energia, Mama, Beauty Wimin Zestaw z myślą o dziecku, 30 saszetek 139,00 zł Mama WIMIN Myślę o dziecku, 30 kaps. 59,00 zł Odporność, Good Aging Naturell Witamina D 1000mg, 365 tabletek 70,00 zł Mama Naturell Folian Forte, 30 tabletek 14,25 zł Good Aging, Beauty WIMIN Zdrowy blask, 30 kaps. 59,00 zł W polskiej narracji uchodźcami muszą być osoby niesamodzielne, które sobie nie radzą. Najchętniej pomagamy dzieciom, ale matka jest nieodłączną częścią tego obrazu. Jest to związane z wiarą katolicką Nie da się jednak pominąć masowego zrywu. Polacy ruszyli do pomagania. Dlaczego tak chętnie wyciągnęliśmy rękę do Ukraińców? Daleka jestem od myślenia, że ludzie są po prostu altruistyczni. To, co się wydarzyło, w dużej mierze było reakcją na stres, próbą odzyskania sprawczości. To jest takie trochę myślenie magiczne: jeżeli ja teraz komuś pomogę, to jak przyjdzie wojna do Polski, to i mi ktoś pomoże. To „wybieranie”, komu pomagam, a komu nie, było widoczne w pierwszych dniach wojny. Wartościowanie, kto ma lepiej, kto ma gorzej, przypomniało mi sytuację pandemiczną, gdy wszyscy musieliśmy siedzieć w domach… Robiłam na ten temat projekt badawczy z koleżankami z uczelni. Zapytałyśmy kobiety z Uniwersytetu Warszawskiego – pracownice naukowe, jak i panie pracujące w administracji – o ich doświadczenia. I w wywiadach, i badaniach ankietowych wyszło, że według wszystkich najgorzej w czasie pandemii mieli rodzice – to oni musieli przejąć funkcje opiekuńcze i edukacyjne szkół, a do tego musieli pracować. Najwięcej jednak spraw związanych z opieką nad dziećmi spadło na kobiety i to niezależnie jak wysoko wykształcone. I co ciekawe – badanie ujawniło też moc patriarchatu w takich najmniejszych szczegółach. Jeżeli w domu było biurko, to pracował przy nim mężczyzna, a kobieta… miała miejsce w kuchni. Singielkom w czasie pandemii szybko udało się, dzięki internetowi, nawiązać relacje, budować grupy wsparcia, odbywać spotkania online, bo miały na to więcej czasu. I to też potwierdziły badania. Dodam, że obydwie grupy – i singielki, i rodzice – w ankietach wskazywały, że to ci drudzy mieli najtrudniej w czasie izolacji. Mimo wszystko nie przemawia do mnie licytacja, kto ma gorzej. Tym bardziej w kontekście wojny, bo przecież jest to wydarzenie traumatyczne dla każdego i denerwuje mnie, że często pomija się w tym wszystkim mężczyzn, którzy przecież wcale nie dostają nagle magicznych mocy. Też się boją, martwią, stresują, cierpią… Jak najbardziej – też tak uważam. Od wielu lat działam w obszarze pracy na rzecz osób z doświadczeniem migracyjnym i zanim rozpoczęła się wojna, to pracowałam przy granicy polsko-białoruskiej. Intensywnie działaliśmy, żeby pokazać, że nieważne, czy to jest młody, silny mężczyzna, czy małe dziecko – w lesie każdy z nich potrzebuje tego samego. Wiek nie ma tutaj znaczenia. Oczywiście dziecko będzie mniej sprawcze w przeżyciu niż dorosły, bo nie jest sobie w stanie poradzić na podstawowym poziomie – mówimy tutaj o takich małych dzieciach, które są zależne od opiekunów. Jednak na poziomie wartości to wojna i prześladowanie, stan zagrożenia życia są traumatyczne dla każdego. Każdy jest głodny, każdy się boi wybuchu bomb, każdy się martwi o życie swoje i najbliższych. Niektórzy mają kompetencje czy doświadczenia, które pozwalają im przez to łatwiej przejść, ale jest to dość rzadkie. Jeśli chodzi o migracje uchodźcze, w sytuacji, gdy trzeba uciekać ze swojego kraju, to badania wskazują, że dzieci dużo szybciej się integrują niż dorośli. Więc teraz można powiedzieć, że o ile dziecku trudniej sobie poradzić z samym doświadczeniem, na przykład wojny, bo nie ma kompetencji poznawczych i emocjonalnych, to aklimatyzowanie się w nowym kraju przychodzi mu łatwiej niż osobie dorosłej. Byłam ostatnio na spektaklu „Odpowiedzialność” w Teatrze Powszechnym w Warszawie i tam również zestawiono sytuację na granicy z Białorusią i na granicy z Ukrainą. Padło tam mocne pytanie – jak to jest, że słyszymy płacz dziecka z Mariupola, a nie słyszymy płaczu dziecka z Aleppo? To jest bardzo proste. Dziecko z Aleppo ma inny kolor skóry. Moja koleżanka, która pracowała na granicy polsko-ukraińskiej i polsko-białoruskiej, długo nie mogła zrozumieć, jak to możliwe, że na granicy polsko-ukraińskiej funkcjonariusz policji zadowolony i cały w skowronkach rozdaje dzieciom ciasteczka i czekoladki, a na granicy polsko-białoruskiej dokładnie takie samo dziecko, tylko o trochę ciemniejszym kolorze skóry, bez mrugnięcia okiem wypycha do lasu. To się dzieje. Sytuacje na tych dwóch granicach bardzo pokazały, że my w Polsce jesteśmy rasistami. Wychodzi na to, że w tym pomaganiu moglibyśmy przeglądać się jak w lustrze… W ostatnich miesiącach ujawniło się dużo naszych pozytywnych cech narodowych, ale i niestety dużo negatywnych. Dużą rolę odegrała w tym polityka: państwo straszyło nas, że pomaganie ludziom na granicy polsko-białoruskiej jest nielegalne. Nie jest prawdą, że za podanie komuś butelki z wodą można pójść do więzienia. Ostatnio studentka Uniwersytetu Warszawskiego została zatrzymana na 72 godziny, potem chciano ją wsadzić do aresztu tylko za to, że czekała w samochodzie na grupę, która wracała z interwencji. Teraz dziewczyna ma sprawę i grozi jej 8 lat za przemyt ludzi. Nie dziwię się, że takie historie zatrzymały Polaków w pomaganiu uchodźcom na granicy polsko-białoruskiej. Gloryfikowano natomiast wszystkie osoby, które działały na granicy polsko-ukraińskiej. Dlaczego? Bo rząd by sobie nie poradził bez tej pomocy. Bez Polek i Polaków, którzy się zmobilizowali, mielibyśmy do czynienia z ogromną katastrofą humanitarną. Wrócę jednak jeszcze do rasizmu, ponieważ on ujawnił się też na granicy polsko-ukraińskiej. Bezpośrednio uczestniczyłam w sytuacji, gdy oczekiwaliśmy na Dworcu Zachodnim na pociąg ze Lwowa. Były to pierwsze dni wojny. Z wagonów wysiadła grupa studentów z krajów afrykańskich. Potrzebowali miejsca przez kilka, kilkanaście dni, żeby się skontaktować ze swoimi ambasadami, ponieważ w Ukrainie tych ambasad nie ma. Pociąg przyjechał o 2 w nocy. Jak zaczęli wysiadać z niego ludzie, to na własne oczy widziałam, jak kilkanaście osób, jak zobaczyło, że ma przyjąć do domu kogoś o ciemnym kolorze skóry, to się odwróciło na pięcie i poszli powiedzieć, że ich nie wezmą. Łatwiej nam przyjąć kobietę podobną do nas, najlepiej jeszcze z małym dzieckiem, niż afrykańskiego studenta. Mimo że ten student pomieszkałby kilka dni i wyjechał. I też patrząc na ekonomiczne względy – byłby mniejszym obciążeniem, bo potrzebuje mniej wsparcia. Nie ma tutaj logicznego wytłumaczenia. Takie nagłe pomaganie często ma niewiele wspólnego z logiką. Kilka dni po wybuchu wojny pod granicą zaczęły rosnąć sterty śmieci, ludzie „obdarowywali” uchodźców niepotrzebnymi ciuchami z dna szafy, a środowiska pomocowe zaczęły załamywać ręce. Pomaganie wcale nie jest prostą sprawą. Ludzie, którzy zajmują się tym od lat, tym bardziej mam na myśli wspieranie grup mniejszościowych, mówią, że żeby dobrze pomagać, to trzeba być specjalistą i że naprawdę nie warto się za to brać, gdy nie ma się tego dobrze przemyślanego. Wracamy do pytania, dlaczego pomagamy… Tak, bo bardzo dużo osób rzuciło się do pomagania, ponieważ wydarzyło się coś bardzo złego, nad czym nie mieliśmy kontroli. Więc tok myślenia jest taki: jeżeli zacznę jakoś działać, coś robić, stanę na tym dworcu albo będę rozdawać zupę, przyjmę kogoś do domu, oddam wór ubrań i zrobię przelew, to odzyskam sprawczość – tak nam się wydaje, bo przecież nie jesteśmy w stanie kontrolować wojny w Ukrainie. To właśnie złudne poczucie kontroli sprawiło, że ludzie zaczęli pomagać kompulsywnie. Znam przypadki, gdy ktoś rzucił pracę, żeby cały swój czas poświęcić na pomaganie uchodźcom z Ukrainy. Dlatego trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: dlaczego ja pomagam? Czy robię to, żeby sobie coś załatwić, czy w centrum tego pomagania jest ta osoba, której pomagam? Pomagam komuś czy może sobie? Właśnie w tym rzecz. Dlatego w grupach, które zajmują się tym profesjonalnie, unikamy słowa „pomaganie”. Zastępujemy je słowem „wspieranie”, bo to pokazuje, że w centrum ma być ta osoba, która doświadcza od nas tego wsparcia, ale to ona decyduje, czego chce i potrzebuje, a czego nie. Coraz częściej się pojawia i będzie się niestety pojawiać przekaz, że Ukraińcy są niewdzięczni, że coś im się nie podoba, że się oburzają, gdy dostają stare ubrania. Przecież my im daliśmy i powinni być tacy wdzięczni. Dlatego to, co zrobił rząd – danie 40 zł polskim rodzinom, które przyjęły osoby uchodźcze, było po prostu karygodnym błędem. Skrytykowały to niemal wszystkie organizacje pozarządowe pracujące w obszarze migracji. Te pieniądze trzeba było dać uchodźcom i uchodźczyniom – to oni mogliby się ewentualnie umawiać, że będą płacić tym rodzinom, u których mieszkają. To nie tylko odebrało sprawczość i uzależniło przyjezdnych od gospodarzy, ale sprzyjało też patologiom. Skala nie była bardzo duża, ale dochodziło do czegoś, co można nazwać handlem ludźmi. Niestety też spotkałam się z tym żądaniem wdzięczności od uchodźców. I to w przypadku dzieci – że to właśnie najmłodsi z Ukrainy są niewdzięczni. Było takie założenie, że dzieci ukraińskie powinny być dozgonnie wdzięczne, bo dostały wyprawki do szkoły i w ogóle zostały przyjęte do szkół. A potem ujawniła się złość tych dzieci, nazywa się je niegrzecznymi. Ktoś się dziwi? Im się zmieniło całe życie, musiały zostawić swoich przyjaciół, wyjechać do innego kraju, rzucić wszystko, pożegnać się z tatą, wujkiem, dziadkiem. A my każemy im cieszyć się z plecaczka? Przecież to jest absurd! Jak można w ogóle tego wymagać? Mam wrażenie, że w niektórych Polakach narosło poczucie niesprawiedliwości. W ostatnich dniach kilka razy usłyszałam hasło: my nie mamy, a im rozdajemy, oni dostają wszystko, a zwykły Polak ledwo wiąże koniec z końcem. Przy takich dużych kryzysach humanitarnych jest kilka faz i muszę powiedzieć, że jako Polska naprawdę przeszliśmy je w pozytywny sposób. Pierwsza faza to jest oczywiście faza szoku, ale zaraz potem zaczyna się tak zwany miesiąc miodowy, euforia. Działamy, pomagamy, organizujemy się, coś robimy i to szybko zaspokaja te pierwsze potrzeby, więc niemal od razu widzimy efekty naszych działań. Przyjeżdża mama z dzieckiem i nie ma wózka? Załatwiamy w kilka godzin. To euforia, że jesteśmy sprawczy, ale im dłużej taki kryzys trwa, tym pojawia się więcej wyzwań, na które już nie ma takiej łatwej i szybkiej odpowiedzi. Pojawiają się problemy z integracją, wątpliwości, bo ludzie z Ukrainy mieli przecież tylko na chwilę przyjechać, a oni już 5. miesiąc tutaj są i nie wiadomo, kiedy wyjadą, żłobki i przedszkola są przepełnione, a jeszcze na tych ludzi idą takie pieniądze… Pojawiają się frustracja i zmęczenie. Nie bez znaczenia jest też kontekst relacji polsko-ukraińskich. Do 24 lutego Ukraińcy byli jedną z bardziej dyskryminowanych grup migranckich. Zaszłości historyczne były podgrzewane po obu stronach, a i Ukraińcy, kształtując swoją nową tożsamość narodową, oprócz kreowania wroga w Rosjanach, podkreślali, że Polacy też nie zawsze byli tacy super, przypominali: „my byliśmy przez wieki chłopami, a oni panami”. A w Polsce wiadomo: Wołyń. Teraz dodatkowo te nastroje podkręcają rosyjskie trolle. Przed wojną nasze wyobrażenie o Ukraińcach lokowało się w panach z budowy, paniach sprzątających czy pracownicach seksualnych – były to takie najmocniejsze obszary stereotypów. A wojna wykreowała nam wspólnego wroga, stereotypy na chwilę schowały się za mgłą. Ale właśnie – tylko schowały. W grupach, które zajmują się tym profesjonalnie, unikamy słowa „pomaganie”. Zastępujemy je słowem „wspieranie”, bo to pokazuje, że w centrum ma być ta osoba, która doświadcza od nas tego wsparcia, ale to ona decyduje, czego chce i potrzebuje, a czego nie Tych wszystkich kontekstów raczej nie wyłapie ktoś bez specjalistycznej wiedzy. Pracując z osobami z doświadczeniem migracyjnym, bardzo zwracamy uwagę na ich stan psychiczny, bo oni też są trochę w pułapce. Naprawdę uchodźcy uważają, że powinni być wdzięczni i się nie dziwią, że Polacy tego oczekują. I nie mówię tylko o osobach z Ukrainy, tylko o wszystkich, którzy są u nas dłużej, więc wiedzą, że Polacy oczekują tej wdzięczności. Ale ci ludzie mają też oczy i uszy. Wiedzą o stereotypach i doświadczają tego, co w Polsce nie działa. Jednak przez oczekiwanie tej wdzięczności wolą nie mówić, co im nie pasuje. Boją się hejtu i posądzenia o to, że nie doceniają tego, co dostają. A zapewniam, że dużo rzeczy w obszarze związanym z integracją czy polityką migracyjną w Polsce nie działa. Wspomniała pani o trollach. Mam wrażenie, że coraz więcej Polaków ulega tej nakręcanej w sieci narracji antyukraińskiej. To się dzieje i będzie się działo. Obecna sytuacja ekonomiczna w Polsce jeszcze to ułatwia. Już się mówi, że „to przez Ukraińców, u nich jest wojna, a u nas wszystko drożeje – prąd, gaz, benzyna” i że „przecież mogliby oddać Putinowi ten kawałek ziemi, wszyscy mielibyśmy spokój, a oni dalej się o to tłuką”. Jest szansa, że w obliczu takich wyzwań uda nam się podtrzymać dobre relacje z Ukrainą i pomóc w asymilacji tych, którzy postanowią zostać w Polsce? W szkołach na pewno czeka nas wielkie pole bitwy. Za kilka tygodni dowiemy się, czy uda się osoby z Ukrainy zintegrować, czy dojdzie do ogromnej dyskryminacji. Niestety obawiam się, że to się nie uda. Po pierwsze dlatego, że nauczyciele zostawiali pozostawieni sami sobie. Na poziomie rządowym nie zrobiono praktycznie nic, wszystko zostało zrzucone na samorządy. A praca w środowisku wielokulturowym jest naprawdę bardzo trudna. I zaczyna się od samego siebie, trzeba z każdej strony obejrzeć drzemiące w nas stereotypy, dowiedzieć się, jak reagujemy na pewne sytuacje, żeby też zacząć zauważać swoje zachowania. A my mamy wkurzone, zagubione dzieci i nauczycieli, którzy nie dostali żadnej pomocy. Za chwilę przyjdzie im pracować z ofiarami traum, które wcale nie garną się do integrowania, mają stany lękowe, depresję, zespół stresu pourazowego. Rokowania nie są dobre. Jak zatem pomagać, żeby nie szkodzić? Jeżeli chce się pomagać, to na początek należy zadać sobie dwa pytania. Najpierw: po co ja chcę to robić? A potem: czy jestem gotowy, żeby rzeczywiście wysłuchać potrzeb drugiej osoby i nie oczekiwać wdzięczności? Wspieranie to gotowość do wysłuchania też tych rzeczy, które wcale mi się nie spodobają. I dodam jeszcze, że pora wyłączyć hierarchizowanie cierpienia i określanie go swoją miarą. Każdy człowiek zasługuje na wsparcie i pomoc. Marta Pietrusińska – doktor nauk społecznych w dziedzinie pedagogiki, socjolożka specjalizująca się w wielokulturowości/międzykulturowości oraz edukacji obywatelskiej. Zajmuje się przede wszystkim zagadnienia związanymi z europejskim islamem w kontekście obywatelskości muzułmanów, migracji, integracji uchodźców i imigrantów na poziomie lokalnym. Od 2008 roku współpracuje z organizacjami pozarządowymi działającymi na rzecz integracji migrantów w Polsce oraz podnoszenia jakości edukacji obywatelskiej (Fundacja Civis Polonus, SINTAR, Fundacja dla Wolności, CIM). Obecnie pracuje, uczy i prowadzi badania na Wydziale Pedagogicznym Uniwersytetu Warszawskiego. Autorka książki „Czy muzułmanin może być dobrym obywatelem? Postawy obywatelskie młodych muzułmanów z Polski, Turcji i Wielkiej Brytanii”. Zobacz także
Dlaczego jestem ciągle głodny i nie mogę się najeść – jeśli zadajesz sobie to pytanie, sprawdź, co mają z tym wspólnego leptyna, hormon sytości, post Dąbrowskiej i odchudzanie! Głód a poczucie nienasycenia Mówi się, że jemy żeby żyć, a nie żyjemy, żeby jeść. Mieliście kiedyś wrażenie, że u Was jest na odwrót? Że najchętniej jedlibyście ciągle, a porcja, przy której Wasza druga połówka zrezygnowałaby w połowie, wciąż Was nie syci? I nie mówię tu o zwykłym, sporadycznym poczuci głodu. Każdy z nas doświadczył kiedyś dnia, kiedy zjadłby konia z kopytami, a i tak poprawi serniczkiem. Nie mówię też o byciu głodnym na skutek źle zbilansowanej diety. Jeśli bazujemy na produktach wysoko-przetworzonych, nisko-białkowych i ubogich w błonnik, jasne, że możemy być głodni, choć pochłonęliśmy właśnie 1000 kcal. Dziś oddzielmy fizjologiczny głód od poczucia nienasycenia. Głód może pojawić się na skutek za małej ilości spożytych kalorii, zbyt długiej przerwy pomiędzy posiłkami (choć przeceniamy wagę ich ilości dla utraty masy ciała) czy źle zbilansowanej diety. Poczucie nienasycenia to stan, gdy niezależnie od tego, jak dobrze byśmy nie zjedli – i tak nie czujemy satysfakcji. Dlaczego jestem ciągle głodny (i czemu z powodu odchudzania?) Mam nadzieję, że nie macie dość tego przykładu, ale załóżmy, że chcemy schudnąć. Do tego potrzebujemy, oczywiście, deficytu kalorycznego – musimy ciału dostarczać mniej energii, niż potrzebuje. Wtedy, żeby wykonać 100% pracy, będzie musiało „pobrać” brakującą pulę kalorii ze zgromadzonych zapasów. Nie wchodźmy w to, jaką tkankę rozłoży, jak będzie oszczędzało cenne kilodżule i na ile sposobów może doprowadzić to do stagnacji – zerknijcie do artykułów o tym, dlaczego nie mogę schudnąć i załamaniu metabolicznym. Dla nas ważny jest fakt, że będąc w deficycie kalorycznym zawsze narażamy się na ryzyko bycia głodnym. I zauważcie, że ryzyko to jest tym mniejsze, im więcej zapasów mamy. Jeśli mam BMI 30 i zamierzam zrzucić 15 kg – jesteśmy względnie bezpieczni. Jeśli redukuję z 60 kg na 58 kg, będzie już jest ciężej. Znacie to na pewno 😉 Czym jest „hormon sytości”? Dlaczego to, ile mamy zapasów, jest istotne dla poczucia sytości? Tkanka tłuszczowa, której najczęściej chcemy się pozbyć, pełni funkcję zarówno magazynu energii, jak i endokrynną. Produkuje markery zapalne i hormony – w tym naszego głównego gościa, leptynę. To stosunkowo niedawno odkryty związek zwany „hormonem sytości”. U większości osób leptyna funkcjonuje prawidłowo. Jest produkowana przez tkankę tłuszczową w miarę jedzenia posiłku, transportowana do mózgu i tam, w podwzgórzu, daje sygnał do zaprzestania przyjmowania pokarmu – informuje ciało o tym, że mamy wystarczająco dużo składników odżywczych, by przestać jeść. Czujemy sytość. Możemy odłożyć widelec i spokojnie zająć się innymi sprawami do następnego posiłku. Zaburzenia leptyny – i tak źle… Okej, to dlaczego osoby mające otyłość w ogóle jedzą? Pytanie wydaje się absurdalne, ale zastanówmy się przez chwilę. 😉 Skoro mają dużo tkanki tłuszczowej, produkują dużo leptyny. Dużo leptyny – to permanentne poczucie nasycenia. Czemu więc sięgamy po pokarm? Cóż, po pierwsze – jedzenie pełni funkcje społeczne i behawioralne. Jest przyzwyczajeniem. Po drugie – dużo leptyny we krwi nie oznacza, że z automatu poczujemy się najedzeni. Musi ona dotrzeć do odpowiednich receptorów w podwzgórzu i dać im wystarczająco silny sygnał, by rozpocząć efekt domino. I tu zaczynają się schody, bo nasz układ nerwowy ciężko znosi bardzo „wyraziste” bodźce. Na pewno kiedyś weszliście do pomieszczenia, w którym brzydko pachniało – i przeszkadzało Wam to przez pierwszych kilka minut, po czym przyzwyczailiście się. Tak samo działa nasz mózg. Jeśli mamy dużo tkanki tłuszczowej lub często sięgamy po posiłki wysoko-kaloryczne, które wzmagają produkcję leptyny, to nasz mózg jest nią raz po raz „zalewany”… i zaczyna się bronić. Podnosi próg wrażliwości. Dawniej wystarczyło mu trochę leptyny i już czuł się najedzony. Dziś nawet duża ilość nie robi na nim wrażenia. To tak zwana leptynooporność, która przeszkadza osobom z nadwagą – chudnąć. …i tak niedobrze Z drugiej strony, zaburzenia leptyny mogą też dotyczyć osób bardzo szczupłych. Jeśli mamy mało tkanki tłuszczowej, ilość leptyny wytworzona po posiłku nie będzie wystarczająca, żebyśmy się najedli. Organizm, znowu, zaczyna się bronić. Daje mózgowi sygnał, że hej, zapasów mamy malutko, gdyby przydarzyła się klęska głodu, pierwsi padniemy. Może więc warto coś odbudować. Zjeść więcej, przybrać dwa, trzy kilo, tak na wszelki wypadek. Jeśli przeprowadzacie redukcję i w pewnym momencie pojawia się nienasycenie, a po posiłku musicie sięgnąć po coś, choćby i 2 daktyle czy jabłko, możecie podziękować za to leptynie. Chroni nas przed skrajnym wychudzeniem, które zwiększa prawdopodobieństwo… śmierci. Pamiętajmy, że dla naszego ciała głód to wciąż realne zagrożenie. Podobna sytuacja może się przydarzyć osobom, które na diecie schudły bardzo gwałtownie. Robimy post Dąbrowskiej, w 4 tygodnie tracimy 12 kg – a potem pojawia się wilczy apetyt, bo ciało stara się szybko odbudować zapasy. Dlatego moim zdaniem, leptyna jest jednym z najważniejszych hormonów w kontekście kształtowania sylwetki, ważniejszym od insuliny czy hormonów tarczycy. Może nam przeszkadzać na każdym polu. Co robić? 1. Przywróć prawidłową masę ciała. To boli, ale niestety – ani zbyt wysoki, ani zbyt niski poziom tkanki tłuszczowej nie jest zdrowy, podobnie jak nadmierny deficyt kaloryczny. I tutaj w sumie można skończyć temat, bo ciężko powiedzieć z całą pewnością, ile powinniśmy ważyć czy jaki procent tłuszczu jest optymalny dla naszego zdrowia hormonalnego. Można wnioskować, że jeśli pojawiają się zaburzenia leptyny – poziom ten nie jest dobry dla nas obecnie. Nasza sylwetka w dużym stopniu zależy od genów, stylu życia czy aktywności fizycznej. Przyjmuje się, że mało aktywna kobieta może mieć 25-31% tkanki tłuszczowej, mężczyzna – 18-24% (więcej tu). Im więcej mamy aktywności, tym niższy procent możemy utrzymać zachowując względnie zdrowie. Pamiętaj jednak, że indywidualność jest tu ogromna. Warto spojrzeć na swoje ciało z dystansem i sprawdzić, czy nie powinniśmy czegoś zmienić w tym aspekcie. Mówiąc najprościej, jeśli jesteś za chudy – powinieneś przytyć. Jeśli masz nadwagę – schudnąć. Niestety, to jeden z najważniejszych (a czasem najcięższych) warunków do spełnienia. 2. Wysypiaj się. To brzmi banalnie, ale zaburzony rytm dobowy potrafi porządnie nabroić w kontekście apetytu. Im częściej się nie wysypiasz – tym bardziej głodny będziesz. Staraj się zachować higienę snu – śpij od 6 do 8 godzin, w podobnych porach, w ciemnym, umiarkowanie chłodnym pomieszczeniu – w tym względzie, nasza sypialnia powinna przypominać… jaskinię. 3. Nawadniaj się. Zdarza się, że mylimy uczucie głodu – z odwodnieniem. Dlatego wyrób sobie nawyk picia pomiędzy posiłkami. Sięgaj po wodę przede wszystkim, ale nie unikaj herbaty czy kawy… z akcentem na kawę, bo wydaje się hamować apetyt (o kawie więcej przeczytasz tutaj). 4. Nie objadaj się. Nie podjadaj pomiędzy posiłkami i pilnuj przerw – co dotyczy osób z nadwagą i leptynoopornością, ale i tych, którzy leptyny produkują za mało z uwagi na niski poziom tkanki tłuszczowej. Przepraszam, że brzmi to dość agresywnie – wiem, że słysząc słowo „nie”, automatycznie chcemy postąpić na przekór. 😉 Ale zaburzenia leptyny to ciężki kawał chleba i wymagają pewnej dyscypliny. Jeśli jesteś zbyt szczupły i musisz przybrać na masie, aby odzyskać równowagę hormonalną, wciąż – zachowaj dyscyplinę. Jeśli puścisz wodze fantazji i zaczniesz jeść intuicyjnie, nie przepuszczając tego przez żaden racjonalny filtr, możliwe, że Twoje problemy staną się preludium dla napadowego objadania się lub nadwagi, zanim ciało się opamięta. Poczucie nienasycenia może nas zwodzić na manowce. Dlatego staraj się planować. Ułóż dla siebie zbilansowany jadłospis o wyważonej kaloryczności i obserwuj, co się dzieje z Twoim ciałem i zachciankami. Przybieraj na wadze stopniowo. Praca nad hormonami to proces, który trwa – nawet miesiącami. 5. Mądrze wybieraj produkty. Nie tak dawno pisałam o elastycznym podejściu do diety, ale pamiętaj – Twoje menu powinno w większości bazować na produktach nisko-przetworzonych. Stawiaj na łatwe połączenia i nie kombinuj za bardzo 🙂 Kasze, ryże, warzywa, mięso… Dlaczego? Bo takie posiłki mają dużą objętość, a objętość jedzenia będzie jednym z czynników szczególnie istotnych przy generowaniu poczucia sytości. Unikaj tego, czym z doświadczenia wiesz, że się nie najadasz. U jednych będą to owoce (fruktoza syci w mniejszym stopniu), u innych zupy krem (płynna konsystencja bez czegoś „do gryzienia” może dawać mniejszą satysfakcję – „lepkość” i „gęstość” produktów mocno wpływa na poczucie bycia najedzonym). Zadbaj, aby Twoje posiłki były bogate w białko, bo mamy solidne przesłanki, by sądzić, że ono jest najbardziej „sycącym” makroskładnikiem. To samo tyczy się błonnika. Dostarczaj go dużo – z warzyw oraz produktów pełnoziarnistych. W końcu, zapoznaj się z indeksem sytości. To wartość, która informuje nas o tym, na jak długo najemy się konkretnym produktem. Wydaje się, że najbardziej syci nas to, co zawiera stosunkowo mało kalorii w przeliczeniu na masę gotowego produktu. Mówiąc najprościej – jest dużo objętości, mało w tym energii, a dodatkowe punkty przyznajemy za białko i błonnik. I tak, stosunkowo wysoko na liście znajdziemy gotowane ziemniaki, ugotowaną na wodzie owsiankę, popcorn czy pełnoziarnisty makaron. Słabo za to wypada croissant czy pączek. Pamiętaj, stawiaj na prostotę. Zdecydowanie łatwo jest przejeść dużo kalorii z pizzy i ciastek niż z kaszy gryczanej i indyka – o tym, czemu ciężko nam jeść zdrowo, pisałam tu. Nie popadaj jednak w paranoję, dbaj o swoje relacje z jedzeniem i pozwalaj sobie na to, co lubisz. Wyłącznie dawka czyni truciznę. 6. Mądrze jedz. Ostatnia sprawa – temat, który dzisiaj jest traktowany po macoszemu. Liczy się oczywiście to, co zjedz i ile zjesz, ale przy problemach z leptyną równie ważne jest to, jak jesz. Unikaj jedzenia w pośpiechu i przekąszania pomiędzy. Nałóż posiłek na talerz, usiądź przy stole i zjedz go z uważnością (może obok mindfullness powinnismy zacząć mówić o foodfullness ;)). Nie czytaj, nie oglądaj serialu, nie pisz smsów. Wyobraź sobie taką sytuację. Siadasz przy biurku i dostajesz miskę pełną popcornu, który zjadasz. Jak się czujesz? Możliwe, że po kilku garściach uzmysłowisz sobie, że w sumie ani to smaczne, ani ciekawe. A teraz wyobraź sobie, że dostajesz miskę popcornu do filmu. W której sytuacji łatwiej będzie przejeść całą porcję? Dlatego przeznacz 15 minut skupienia na posiłek. Staraj się jeść wolno, dokładnie gryźć i cieszyć się jedzeniem. Jeśli masz na tyle silną wolę, po posiłku wypij szklankę wody i odczekaj kolejny kwadrans, a dopiero potem oceń, czy nadal jesteś głodny. Trickiem, który stosuję z moimi podopiecznymi mającymi problem z poczuciem najedzenia, jest… jedzenie pałeczkami. Serdecznie polecam, szczególnie, jeśli jeszcze tego nie umiesz! Jedzenie pałeczkami od większości Polaków wymaga skupienia i uwagi, pozwala mocno wydłużyć czas jedzenia posiłku… no i bywa zabawne. Zdecydowanie trudniej jest spałaszować miskę ryżu do serialu w ten sposób, niż łyżką! W końcu, przestań się stymulować jedzeniem. Jeśli godzinami przeglądasz strony kulinarne, oglądasz foodbooki na youtube, a Twój instagram to w 90% zdjęcia potraw – będzie Ci ciężej zacząć traktować czynność jedzenia jako coś naturalnego. Zmiana nawyków, niestety, bywa trudna. Sama zauważyłam, że jedzenie posiłków bez rozpraszania się, powoduje, że czasem nawet szkoda mi czasu. Przywrócenie prawidłowej wrażliwości na leptynę może zająć kilkanaście, a czasem nawet kilkadziesiąt miesięcy, więc ważnym jest, żeby w trakcie tej przygody kreować zdrowe przyzwyczajenia – i pozwalać sobie na „coś” do filmu raz na jakiś czas, nie codziennie. Pamiętaj, że zawsze możesz do mnie napisać z pytaniami! Powodzenia!
Głód to sposób, w jaki ciało mówi człowiekowi, że potrzebuje jedzenia. Po zjedzeniu wystarczającej ilości jedzenia głód zwykle przemija. Ale czasem jest inaczej – dlaczego? Kiedy jesteś głodny, twój żołądek może burczeć” i dawać ci poczucie, jakby był pusty. Możesz też odczuwać bóle głowy, drażliwość lub niemożność koncentracji. Większość ludzi może spokojnie wytrzymać kilka godzin między posiłkami, zanim znów poczują się głodni, choć nie dotyczy to wszystkich. Istnieje kilka możliwych wyjaśnień, w tym dieta pozbawiona białka, tłuszczu lub błonnika, a także nadmierny stres lub odwodnienie. Nagły głód może pojawiać się ponadto w różnych porach dnia. Jeśli dana osoba budzi się głodna w nocy, być może nie zjadła wystarczająco dużo w ciągu dnia lub zmieniła coś w swoim planie aktywności fizycznej – na przykład wykonuje więcej ćwiczeń. Alternatywnie taka osoba może nie zażywać dostatecznej ilości snu. Poczucie głodu jest częściowo regulowane przez rytm okołodobowy: zmiany fizyczne i psychiczne, które odpowiadają codziennemu cyklowi światła i ciemności. Rytm okołodobowy powoduje, że ciało uwalnia pewne hormony, z których niektóre powodują głód. Według badań opublikowanych w czasopiśmie Obesity (Silver Spring) ludzie zazwyczaj czują się bardzo głodni wczesnym wieczorem, a najmniej głodni rano. Istnieją jednak różne powody, dla których osoba może być głodna zawsze, zarówno w ciągu dnia, jak i w nocy. Czytaj też:Odchudzanie podczas snu? Tak, to jest możliwe1. Nie jesz wystarczającej ilości białkaSpożywanie odpowiedniej ilości białka jest ważne dla kontroli apetytu. Białko ma właściwości zmniejszające głód, które mogą pomóc ci automatycznie zużywać mniej kalorii w ciągu dnia. Działa poprzez zwiększenie produkcji hormonów sygnalizujących pełność i zmniejszenie poziomu hormonów stymulujących głód. Z powodu tych efektów możesz często czuć się głodny, jeśli nie jesz wystarczającej ilości białka. W jednym badaniu 14 mężczyzn z nadwagą, którzy spożywali 25% kalorii z białka przez 12 tygodni, doświadczyło 50% zmniejszenia chęci późnego nocnego przekąszania, w porównaniu z grupą, która spożywała mniej białka. Ponadto osoby z wyższym spożyciem białka zgłaszały większą pełność w ciągu dnia i mniej obsesyjnych myśli na temat jedzenia. Wiele różnych produktów spożywczych jest bogatych w białko, więc nie jest trudno uzyskać wystarczającą ich ilość poprzez dietę. Zawarcie źródła białka w każdym posiłku może pomóc w zapobieganiu nadmiernemu głodowi. Produkty pochodzenia zwierzęcego, takie jak mięso, drób, ryby i jaja, zawierają duże ilości białka. Ten składnik odżywczy znajduje się również w niektórych produktach mlecznych, w tym w mleku i jogurcie, a także w niektórych produktach roślinnych, takich jak rośliny strączkowe, orzechy, nasiona i produkty Nie zażywasz wystarczającej ilości i jakości snuOdpowiednia ilość i jakość snu jest niezwykle ważna dla twojego zdrowia. Sen jest niezbędny do prawidłowego funkcjonowania mózgu i układu odpornościowego, a wystarczająca jego ilość wiąże się z niższym ryzykiem wielu chorób przewlekłych, w tym chorób serca i raka. Dodatkowo wystarczająca ilość snu jest czynnikiem kontrolującym apetyt, ponieważ pomaga regulować grelinę, hormon stymulujący apetyt. Brak snu prowadzi do wyższych poziomów greliny, dlatego możesz odczuwać głód, gdy jesteś pozbawiony snu. W jednym badaniu 15 osób pozbawionych snu tylko na jedną noc zgłosiło, że jest znacznie głodniejszych i wybrało porcje większe o 14% w porównaniu z grupą, która spała przez 8 godzin. Dostarczenie wystarczającej ilości snu pomaga również zapewnić odpowiedni poziom leptyny, hormonu, który zwiększa uczucie sytości. Aby utrzymać poziom głodu pod kontrolą, zaleca się, aby co najmniej 8 godzin nieprzerwanego snu każdej Jesz zbyt wiele rafinowanych węglowodanówTakie węglowodany zostały przetworzone i pozbawione błonnika, witamin i minerałów. Jednym z najbardziej popularnych źródeł rafinowanych węglowodanów jest biała mąka, która znajduje się w wielu produktach na bazie zbóż, takich jak chleb i makaron. Produkty takie jak napoje gazowane, słodycze i wypieki, które są wytwarzane z przetworzonych cukrów, są również uważane za rafinowane węglowodany. Ponieważ rafinowane węglowodany nie zawierają błonnika wypełniającego, twoje ciało bardzo szybko je trawi. Jest to główny powód, dla którego często możesz być głodny, jeśli jesz dużo rafinowanych węglowodanów, ponieważ nie zwiększają one uczucia sytości. Ponadto spożywanie rafinowanych węglowodanów może prowadzić do gwałtownych skoków poziomu cukru we krwi. Prowadzi to do zwiększonego poziomu insuliny, hormonu odpowiedzialnego za transport cukru do komórek. Kiedy duża ilość insuliny jest uwalniana jednocześnie w odpowiedzi na wysoki poziom cukru we krwi, szybko usuwa cukier z krwi, co może prowadzić do nagłego spadku poziomu cukru we krwi, stanu zwanego hipoglikemią. Niski poziom cukru we krwi sygnalizuje twojemu ciału, że potrzebuje więcej jedzenia, co jest kolejnym powodem, dla którego często możesz czuć się głodny, jeśli rafinowane węglowodany są regularną częścią diety. Aby zmniejszyć spożycie rafinowanych węglowodanów, po prostu zastąp je zdrowszymi, pełnowartościowymi produktami, takimi jak warzywa, owoce, rośliny strączkowe i produkty pełnoziarniste. Te produkty są nadal bogate w węglowodany, ale są bogate w błonnik, który pomaga kontrolować Twoja dieta ma niską zawartość tłuszczuTłuszcz odgrywa kluczową rolę w utrzymaniu cię w sytości. Wynika to częściowo z wolnego czasu przejścia przez przewód pokarmowy, co oznacza, że trawienie trwa dłużej i pozostaje w żołądku przez długi czas. Ponadto jedzenie tłuszczu może prowadzić do uwalniania różnych hormonów promujących pełnię. Z tych powodów możesz czuć częsty głód, jeśli twoja dieta ma niską zawartość tłuszczu. W jednym badaniu z udziałem 270 osób dorosłych z otyłością stwierdzono, że osoby stosujące dietę niskotłuszczową miały znaczny wzrost apetytu na węglowodany i preferencje dotyczące pokarmów o wysokiej zawartości cukru, w porównaniu z grupą stosującą dietę niskowęglowodanową. Ponadto osoby z grupy o niskiej zawartości tłuszczu zgłaszały większe uczucie głodu niż grupa, która stosowała dietę o niskiej zawartości węglowodanów. Istnieje wiele zdrowych, wysokotłuszczowych produktów, które możesz włączyć do swojej diety, aby zwiększyć spożycie tłuszczu. Niektóre rodzaje tłuszczów, takie jak średniołańcuchowe trójglicerydy (MCT) i kwasy tłuszczowe omega-3, zostały przebadane najbardziej pod kątem ich zdolności do zmniejszania apetytu. Najbogatszym źródłem pożywienia MCT jest olej kokosowy, podczas gdy kwasy tłuszczowe omega-3 znajdują się w tłustych rybach, takich jak łosoś, tuńczyk i makrela. Można również uzyskać kwasy omega-3 z produktów pochodzenia roślinnego, takich jak orzechy włoskie i siemię lniane. Inne źródła zdrowej, wysokotłuszczowej żywności to awokado, oliwa z oliwek, jajka i pełnotłusty Nie pijesz wystarczającej ilości wodyPrawidłowe nawodnienie jest niezwykle ważne dla ogólnego stanu zdrowia. Picie wystarczającej ilości wody ma kilka korzyści zdrowotnych, w tym promowanie zdrowia mózgu i serca oraz optymalizację wydajności ćwiczeń. Ponadto woda utrzymuje zdrową skórę i układ trawienny. Woda również jest dość obfita i może zmniejszyć apetyt, gdy jest spożywana przed posiłkami. W jednym badaniu 14 osób, które wypiły 2 szklanki wody przed posiłkiem, zjadło prawie 600 kalorii mniej niż osoby, które nie piły wody. Ze względu na rolę wody w utrzymywaniu sytości możesz często odczuwać głód, jeśli nie pijesz jej wystarczająco dużo. Poczucie pragnienia można pomylić z uczuciem głodu. Jeśli zawsze jesteś głodny, możesz wypić szklankę lub dwie wody, aby dowiedzieć się, czy jesteś spragniony. Aby zapewnić odpowiednie nawodnienie, po prostu pij wodę, gdy poczujesz pragnienie. Spożywanie dużej ilości produktów bogatych w wodę, w tym owoców i warzyw, również przyczyni się do zaspokojenia potrzeb związanych z W twojej diecie brakuje błonnikaJeśli w diecie brakuje błonnika, często możesz czuć się głodny. Spożywanie dużej ilości produktów bogatych w błonnik pomaga kontrolować głód. Produkty bogate w błonnik spowalniają opróżnianie żołądka i wymagają dłuższego trawienia. Ponadto wysokie spożycie błonnika wpływa na uwalnianie hormonów zmniejszających apetyt i produkcję krótkołańcuchowych kwasów tłuszczowych, które, jak wykazano, mają działanie zwiększające uczucie sytości. Ważne jest, aby pamiętać, że istnieją różne rodzaje błonnika, a niektóre są lepsze niż inne w utrzymywaniu cię w sytości i zapobieganiu głodowi. Kilka badań wykazało, że błonnik rozpuszczalny lub błonnik rozpuszczający się w wodzie jest bardziej wypełniający niż błonnik nierozpuszczalny. Wiele różnych produktów spożywczych, takich jak płatki owsiane, nasiona lnu, słodkie ziemniaki, pomarańcze i brukselka, jest doskonałym źródłem rozpuszczalnego błonnika. Dieta bogata w błonnik pomaga nie tylko zmniejszyć głód, ale wiąże się również z kilkoma innymi korzyściami zdrowotnymi, takimi jak zmniejszone ryzyko chorób serca, cukrzycy i otyłości. Aby zapewnić sobie wystarczającą ilość błonnika, wybierz dietę bogatą w pełne produkty roślinne, takie jak owoce, warzywa, orzechy, nasiona, rośliny strączkowe i produkty Jesz w rozproszeniuJeśli prowadzisz intensywny tryb życia, możesz często jeść, gdy jesteś rozproszony. Chociaż może to zaoszczędzić czas, rozproszone odżywianie może być szkodliwe dla zdrowia. Jest to związane z większym apetytem, zwiększonym spożyciem kalorii i przyrostem masy ciała. Głównym tego powodem jest to, że rozproszone jedzenie zmniejsza świadomość tego, ile jesz. Zapobiega to rozpoznawaniu sygnałów pełności tak skutecznie, jak wtedy, gdy nie jesteś rozproszony. Kilka badań wykazało, że osoby rozpraszające się jedzeniem są bardziej głodne niż osoby, które unikają rozproszenia podczas posiłków. W jednym badaniu 88 kobietom polecono jeść podczas rozproszenia lub w ciszy. Ci, którzy byli rozproszeni, byli mniej napełnieni i mieli znacznie większe pragnienie, aby jeść więcej w ciągu dnia, w porównaniu do osób nierozpraszających się. Inne badanie wykazało, że ludzie, którzy podczas lunchu rozpraszali się grą komputerową, byli mniej zapełnieni niż ci, którzy nie grali w grę. Ponadto rozproszeni uczestnicy zjadali 48% więcej jedzenia w teście, który miał miejsce później tego samego dnia. Aby uniknąć rozproszonego jedzenia, możesz spróbować ćwiczyć uważność, skrócić czas korzystania z ekranów i wyciszyć urządzenia elektroniczne. Pozwoli ci to usiąść i skosztować jedzenia, pomagając lepiej rozpoznać sygnały pełni twojego Dużo ćwiczyszOsoby ćwiczące często spalają dużo kalorii. Jest to szczególnie prawdziwe, jeśli regularnie uczestniczysz w ćwiczeniach o wysokiej intensywności lub angażujesz się w aktywność fizyczną przez długi czas, na przykład w maraton treningowy. Badania wykazały, że osoby ćwiczące energicznie regularnie mają tendencję do szybszego metabolizmu, co oznacza, że spalają więcej kalorii w spoczynku niż osoby ćwiczące umiarkowanie lub prowadzące siedzący tryb życia. W jednym badaniu 10 mężczyzn, którzy uczestniczyli w energicznym 45-minutowym treningu, zwiększyło swoje ogólne tempo metabolizmu o 37% w ciągu dnia, w porównaniu z innym dniem, w którym nie ćwiczyli. Inne badanie wykazało, że kobiety, które ćwiczyły codziennie z dużą intensywnością przez 16 dni, spaliły o 33% więcej kalorii w ciągu dnia niż grupa, która nie ćwiczyła i 15% więcej kalorii niż umiarkowane osoby ćwiczące. Wyniki były podobne u mężczyzn. Chociaż kilka badań wykazało, że ćwiczenia są korzystne dla tłumienia apetytu, istnieją pewne dowody na to, że energiczne osoby ćwiczące długoterminowo mają zwykle większy apetyt niż ci, którzy nie ćwiczą. Możesz zapobiec nadmiernemu głodowi po prostu ćwicząc, jedząc więcej, by napędzać treningi . Najbardziej pomocne jest zwiększenie spożycia sycących produktów bogatych w błonnik, białko i zdrowe tłuszcze. Innym rozwiązaniem jest skrócenie czasu spędzanego na ćwiczeniach lub zmniejszenie intensywności treningów. Ważne jest, aby pamiętać, że dotyczy to głównie tych, którzy są zapalonymi sportowcami i często ćwiczą z dużą intensywnością lub przez długi czas. Jeśli ćwiczysz umiarkowanie, prawdopodobnie nie musisz zwiększać spożycia Pijesz za dużo alkoholuAlkohol jest dobrze znany z działania pobudzającego apetyt. Badania wykazały, że alkohol może hamować hormony zmniejszające apetyt, takie jak leptyna, zwłaszcza gdy jest spożywany przed posiłkami lub z posiłkami. Z tego powodu możesz często czuć się głodny, jeśli pijesz za dużo alkoholu. W jednym badaniu 12 mężczyzn, którzy przed obiadem wypili 40 ml alkoholu, zużyło 300 więcej kalorii z posiłków niż grupa, która wypiła tylko 10 ml. Dodatkowo ci, którzy pili więcej alkoholu, jedli o 10% więcej kalorii przez cały dzień, w porównaniu z grupą, która piła mniej. Bardziej skłonni byli spożywać duże ilości tłustych i słonych potraw. Inne badanie wykazało, że 26 osób, które wypiły 30 ml alkoholu podczas posiłku, spożywało 30% więcej kalorii w porównaniu z grupą, która unikała alkoholu. Alkohol może nie tylko powodować uczucie głodu, ale także osłabiać część mózgu, która wpływa na samokontrolę. Może to spowodować, że będziesz jeść więcej, niezależnie od tego, jak bardzo jesteś głodny. Aby zmniejszyć wpływ alkoholu wywołujący głód, najlepiej spożywać go umiarkowanie lub całkowicie go Wypijasz kalorie w napojachPłynne i stałe pokarmy wpływają na apetyt na różne sposoby. Jeśli spożywasz dużo płynnych potraw, takich jak koktajle, koktajle zastępujące posiłki i zupy, możesz być głodniejszy częściej, niż gdybyś jadł więcej stałych pokarmów. Jednym z głównych powodów tego jest fakt, że płyny przepływają przez żołądek szybciej niż stałe pokarmy. Ponadto niektóre badania sugerują, że płynne pokarmy nie mają tak wielkiego wpływu na tłumienie hormonów zwiększających głód, w porównaniu z pokarmami stałymi. Jedzenie płynnych potraw zajmuje również mniej czasu niż jedzenie stałych pokarmów. Może to spowodować, że będziesz chciał jeść więcej, tylko dlatego, że twój mózg nie miał wystarczająco dużo czasu na przetworzenie sygnałów pełności. W jednym z badań osoby, które spożyły płynną przekąskę, zgłosiły mniej sytości i więcej głodu niż osoby, które spożywały solidną przekąskę. Spożyli także o 400 więcej kalorii w ciągu dnia niż grupa z przekąskami. Aby zapobiec częstemu głodowi, może pomóc skupić się na włączeniu do diety większej ilości pełnych Jesteś nadmiernie zestresowanyWiadomo, że nadmierny stres zwiększa apetyt. Wynika to głównie z jego wpływu na wzrost poziomu kortyzolu, hormonu, który, jak wykazano, zwiększa głód i głód na konkretne pokarmy. Z tego powodu możesz często odczuwać głód, jeśli często doświadczasz stresu. W jednym badaniu 59 kobiet narażonych na stres spożywało więcej kalorii w ciągu dnia i spożywało znacznie słodsze produkty niż kobiety, które nie były zestresowane. W innym badaniu porównano nawyki żywieniowe 350 młodych dziewcząt. Osoby z wyższym poziomem stresu częściej przejadały się niż osoby z niższym poziomem stresu. Zestresowane dziewczyny zgłosiły także wyższe spożycie niezdrowych przekąsek, takich jak frytki i ciastka. Wiele strategii może pomóc ci zmniejszyć poziom stresu. Niektóre opcje obejmują ćwiczenia i głębokie Bierzesz pewne leki lub środki antykoncepcyjneKilka leków może zwiększyć apetyt jako efekt uboczny. Najczęstsze leki wywołujące apetyt obejmują leki przeciwpsychotyczne, takie jak klozapina i olanzapina, a także leki przeciwdepresyjne, stabilizatory nastroju, kortykosteroidy i leki przeciwdrgawkowe. Ponadto niektóre leki przeciwcukrzycowe, takie jak insulina, leki zwiększające wydzielanie insuliny i tiazolidynodiony, zwiększają głód i apetyt. Istnieją również niepotwierdzone dowody na to, że pigułki antykoncepcyjne mają właściwości pobudzające apetyt, ale nie potwierdzają tego silne badania naukowe. Jeśli podejrzewasz, że leki lub antykoncepcja powodują głód, możesz porozmawiać z lekarzem na temat innych możliwości leczenia. Mogą istnieć alternatywne sposoby, które nie powodują Jesz zbyt szybkoTempo, w jakim jesz, może mieć wpływ na to, jak bardzo jesteś głodny. Kilka badań wykazało, że osoby szybko jedzące mają większy apetyt i mają tendencję do przejadania się podczas posiłków, w porównaniu do osób wolno jedzących. Są również bardziej narażone na otyłość lub nadwagę. W jednym badaniu z 30 kobietami, którzy jedzą szybko, zjadają o 10% więcej kalorii podczas posiłku i odnotowują znacznie mniejszą pełnię w porównaniu do osób wolno jedzących. W innym badaniu porównano wpływ wskaźników odżywiania u osób z cukrzycą. Ci, którzy jedli posiłek, powoli stawali się pełniejsi i zgłaszali mniej głodu 30 minut po posiłku, w porównaniu do osób szybko jedzących. Te skutki są częściowo spowodowane brakiem żucia i zmniejszoną świadomością, które pojawiają się, gdy jesz zbyt szybko, co jest niezbędne, aby złagodzić uczucie głodu. Dodatkowo, jedzenie powoli i dokładne żucie daje ciału i mózgowi więcej czasu na uwolnienie hormonów anty-głodowych i przekazywanie sygnałów pełności. Te techniki są częścią uważnego jedzenia. Jeśli często jesteś głodny, możesz jeść wolniej. Możesz to zrobić, biorąc kilka głębokich oddechów przed posiłkami, odkładając widelec między kęsami i zwiększając stopień, w jakim żujesz Jesteś na coś choryCzęsty głód może być objawem choroby. Po pierwsze, częsty głód jest klasycznym objawem cukrzycy. Występuje w wyniku bardzo wysokiego poziomu cukru we krwi i zwykle towarzyszą mu inne objawy, w tym nadmierne pragnienie, utrata masy ciała i zmęczenie. Nadczynność tarczycy, stan charakteryzujący się nadczynnością tarczycy, wiąże się również ze zwiększonym głodem. Jest tak, ponieważ powoduje nadmierną produkcję hormonów tarczycy, o których wiadomo, że pobudzają apetyt. Hipoglikemia lub niski poziom cukru we krwi może również zwiększać poziom głodu. Poziom cukru we krwi może spaść, jeśli nie jesz przez pewien czas, co może zaostrzyć dieta bogata w rafinowane węglowodany i cukier. Jednak hipoglikemia jest również związana ze stanami medycznymi, takimi jak cukrzyca typu 2, nadczynność tarczycy i niewydolność nerek. Ponadto nadmierny głód jest często objawem kilku innych stanów, takich jak depresja, lęk i zespół napięcia przedmiesiączkowego. Jeśli podejrzewasz, że możesz cierpieć na jeden z tych stanów, ważne jest, aby porozmawiać z lekarzem, aby uzyskać prawidłową diagnozę i omówić opcje też:Dieta resetująca ciało – czy pozwala schudnąć?Czytaj też:11 produktów, które powinieneś jeść codziennie, aby schudnąć
nie jesteś sobą kiedy jesteś głodny